Teraz tańczy głowa

Ambient, czyli dosłownie - otoczenie, to chyba najobszerniejsza stylistyczna szufladka, do której wrzucano już wszystko, począwszy od Johna Cage'a, Mike'a Oldfielda, poprzez licznych twórców kojarzonych z housem, techno i drum&bassem, a skończywszy na... Claude Debussy'm. Nic dziwnego, skoro jedna z definicji gatunku podana przez jego twórcę, Briana Eno, brzmiała - "Ambient to muzyka opisująca doświadczenie przestrzeni otaczającej słuchacza"...

Artystyczna tapeta

Eno już w początkach swojej kariery, jako członek Roxy Music, preferował efekty dźwiękowe nad zwykłe "klepanie akordów". Później, w drugiej połowie lat 70. zainteresował się bliżej minimalem i muzyką konkretną, czepiąc z nich zasadnicze elementy swojego stylu: grę barw - plam dźwiękowych, powolnie modyfikowane powtórzenia, wykorzystywanie naturalnych odgłosów jako elementów kompozycji. Legenda (której twórcą jest sam Eno) głosi, że pomysł nowego podejścia do muzyki narodził się, kiedy leżąc w szpitalu i nie mogąc podnieść się z łóżka, B.E. był zmuszony do słuchania muzyki z radia prawie zlewającej się z dźwiękami otoczenia. Tak narodził się ambient, po raz pierwszy wyraźnie nazwany tym mianem na "Ambient 1: Music For Airports" z 1979 roku. Styl ten, podobnie jak tzw. muzak - dźwiękowa tapeta, puszczana w miejscach publicznych jako ledwie postrzegalny element otoczenia, mający poprawiać nastrój pracowników czy klientów, miał stanowić muzyczne tło. Jednak w odróżnieniu od tego drugiego pozostawał jednak muzyką o charakterze artystycznym, mającą absorbować uwagę słuchacza. Ambient kojażony jest też z New Age, bywa nawet postrzegany jako część tego rozległego gatunku. Jest jednak wolny od mistycznej otoczki i pozostaje muzyką syntetyczną - tworzoną przy pomocy elektronicznych instrumentów.

Muzyka chill-outów

Ambient funkcjonował dyskretnie w wąskim gronie miłośników elektronicznych pejzaży, aż do końca lat 80. kiedy formuła, jak i sama nazwa stylu została podchwycona na fali acid house'u. Zmęczeni tańcem klubowicze odpoczywali w specjalnie do tego przygotowanych pomieszczeniach, gdzie serwowano im muzykę mającą niejako zająć ich głowy, zamiast nóg. Kiedy klubowe strefy relaksu upowszechniły się pod postacią tzw. chill-outów, graną w nich muzykę nazywano po prostu "chill-out music". Ale w chwili, gdy co bardziej ilustracyjne i stonowane nagrania krautrocka, rocka psychodelicznego i new age zaczęto zastępować "uprzestrzennionym" acid house'm, pojawił się nowy termin - ambient house. Wykonawcy związani ze sceną acid house, a później rave/hc, tacy jak The KLF, The Orb, 808 State czy Orbital uzupełniali skoczny repertuar... muzyką do słuchania, spokojniejszymi, czasem zupełnie pozbawionymi rytmu nagraniami, pełnymi "kosmicznych" odgłosów, śpiewu ptaków i tym podobnych odgłosów.

Ambi(en)tne granie

Od czasu krótkotrwałej, ale intensywnej kariery ambient house utrwaliła się charakterystyczna tendencja związana z etykietą "ambient". W kolejnych gatunkach wywodzących się z elektronicznej sceny tanecznej znajdowali się muzycy i DJ-e, których nie zadowalały proste formuły oraz intensywna rytmika. Tam, gdzie górę brały przestrzenne struktury, miękkie, długie brzmienia i samplowane naturalne dźwięki, a budowanie atmosfery zastępowało "niewolę rytmu", pojawiał się ambient. Termin ten stał się właściwie synonimem inteligentnych (choćby tylko z założenia) odmian poszczególnych gatunków. Świetną ilustracją tego zjawiska jest hasło jednego z głównych inspiratorów krucjaty przeciwko "głupiemu hardcore'owi" i bodajże najpopularniejszego DJ-a grającego ambient, Mixmastera Morrisa: "I think therfore I ambient" - myślę, więc (gram) ambient.

Metafizyczne techno

Kiedy techno, które w Europie najpierw stało się źródłem "proletariackiego" hardcore'u, przeszło intensywną ewolucję dzięki wielu eksperymentującym artystom nie zadowalającym się produkowaniem zwykłej muzyki do tańca, ambient house zastąpiło ambient techno. Nawiązania do ambientu Eno mogły być minimalne, grunt, że takie miano brzmiało lepiej niż Electronic Listening Music czy zbyt dosłowne - intelligent techno. Podobnie było w przypadku jungle/drum'n'bassu - kiedy ten hiperkinetyczny potomek breakbeatu złagodniał, stał się bardziej przestrzenny i zaczął wchłaniać elementy innych gatunków, obok nazw jazzstep, artcore, intelligent, atmospheric d'n'b znalazła się także - ambient drum'n'bass. Funkcjonował nawet dużo zgrabniejszy termin, który jednak nie przyjął się na szerszą skalę - jumbient... Kolejny przykład to abstrakcyjny, pozbawiony rapowania hip-hop, nazywany czasami - obok trip-hopu - ambient hip-hopem. I jeszcze "patent" amerykańskich dziennikarzy, którzy mając kłopoty z zaklasyfikowaniem nowoczesnego podejścia do piosenek w wydaniu takich grup jak np. Air, Broadcast, Laika i Olive, wynaleźli etykietę - ambient pop.

Dub na procesorach

Trochę inaczej wygląda geneza dwóch innych gatunków, określanych jako ambient dub i industrial ambient. Dub, który już w swej pierwotnej wersji był grą brzmień i kreowaniem dźwiękowej przestrzeni w warunkach studia nagraniowego, stał się również pożywką dla "ambientoidalnie" nastawionych muzyków. Nowa generacja muzyków intensywnie wykorzystujących głębokie basowe brzmienia, pogłosy, echo i inne procesory efektów, która klasyczne tworzywo dubu, jakim było reggae, zastąpiła techno, została przez dziennikarzy zaklasyfikowana jako ambient dub (digi-dub).
Dźwięki otoczenia nie muszą oczywiście oznaczać szumu deszczu i śpiewu ptaków, może to być także łoskot pracujących maszyn i inne fabryczne odgłosy. W ten sposób mniej natarczywy i agresywny industrial ochrzczono - trochę sztucznie - ambient industrialem. A że przestrzenna muzyka pozbawiona zdecydowanego rytmu nie musi być wcale łagodna, ukuto kolejną nazwę - dark ambient, często stosowaną zamiennie wobec a. industrialnego.

Chill-outowa (r)ewolucja

Odchodząc dość daleko od teorii Briana Eno ambient stał się na fali "nowej elektroniki" terminem bardzo nośnym i stosowanym dość dowolnie. Jak żartobliwie ujął to Ben Osbourne w "The A-Z of Club Culture": "Reguła jest prosta - jeśli (muzyka) powoduje mrowienie grzbietu, sprawia, że gapicie się tępo na ścianę, albo zawiera wysamplowane odgłosy delfinów - zaklasyfikujcie ją jako ambient". Nowy ambient w swoich kolejnych odsłonach stał się na tyle popularny, że niektóre chill-outy wyemancypowały się z roli miejsca relaksacyjnej przerwy na stricte tanecznych zabawach i zaczęto organizować osobne imprezy, służące relaksowi, rozmowom i kontemplacji muzyki. Nie brak też klubów, w których gra się wyłącznie taneczny, zrytmizowany ambient (np. The Big Chill, Oscillate Posse).

Ambient przeszedł poważną ewolucję - od hermetycznego gatunku, wspartego na teoriach o oderwaniu muzyki od klasycznych skal, harmonii i struktur rytmicznych, po inteligentną, a przynajmniej bogato aranżowaną i nastrojową muzykę taneczną. Gdyby nie klubowy boom, być może byłby już zapomnianym etapem historii muzyki. Stało się jednak inaczej i ambient jest dziś tak obszernym hasłem, jak jazz czy rock. I zapewne pojawią się jego kolejne reinkarnacje...

Marcin Bogacz

A. house
808 State - "Pacific State", the Orb - "Adventures Beyond The Ultraworld", The KLF - "Chill Out"

A. techno
Aphex Twin - "Selected Ambient Works 85-92", Pete Namlook - "Air", Biosphere - "Patashnik"

A. jungle
LTJ Bukem - "Logical Progression Vol. 1", Goldie - "Timeless", Icons - "Emotions With Intellect"

A. dub
Spectre - "The Second Coming", Maurizio - "The M Collection", Higher Intelligence Agency - "Ketamine Entity"

Dark/industrial ambient
Rich/Lustmord - "Stalker", Thomas Köner - "Kaamos", SPK - "Leichenschrei"

A. hip-hop
Req - "One", DJ Shadow - "Endtroducing...", DJ Spooky - "Songs Of A Dead Dreamer"

Copyright Clubber / bogacz.pl