Piosenki końca millenium

Hip-hop nigdy nie zyskał w Wielkiej Brytanii większej popularności. Niemniej stanowił inspirację dla sporej grupy producentów związanych z nowoczesną sceną taneczną, a jego wpływ słychać choćby w acid jazzie czy drum'n'bassie. Stał się też punktem wyjścia dla nurtu, w którym dzisiaj trudno już dostrzec podobieństwa do dzisiejszego amerykańskiego hip-hopu. A jednak...


Trip-hop od samego początku nie był stylem jednolitym, nigdy też nie powstała scena trip-hopowa z prawdziwego zdarzenia. Pionierzy gatunku wywodzili się bądź z nowego pokolenia producentów związanych z acid housem (Coldcut, Depth Charge), twórców i DJ-ów grających acid jazz, a zniechęconych stagnacją tego gatunku (James Lavelle), czy wreszcie wywodzących się wprost z miniaturowej brytyjskiej sceny hip-hopowej. Do tych ostatnich należy Massive Attack, którego debiutancki album "Blue Lines" z 1991 roku był pierwszym zwiastunem trip-hopu, a przy okazji jedną z najważniejszych brytyjskich płyt lat 90.

Anglików w hip-hopie zupełnie nie interesował przekaz werbalny, rap i podporządkowanie mu muzyki do roli tła. Zamiast tego sięgnęli do źródeł nurtu, korzystając z breakbeatu jako rytmicznej bazy, techniki "cut&paste" (wycinanie i łączenie fragmentów różnych nagrań) i manipulowania winylowymi płytami. Kompozycje wokalne pojawiały się niezbyt często i nie miały nic wspólnego z "gadaniną" amerykańskich rapperów. Również inaczej niż w hip-hopie, tutaj muzyka miała więcej wspólnego z jazzem, dubem, soulem, funkiem i muzyką filmową (Badalementi, Morricone, Shifrin, Williams, Goldsmith). Zupełnie odmienny był też klimat - mroczny, nierealny i tajemniczy.

Prekursorami, obok wspomnianego już Massive Attack, był duet Coldcut i jego wytwórnie Ninja Tune/NTONE oraz James Lavelle, założyciel oficyny Mo' Wax. Wspomnieć też można firmy Wall of Sound, D.C., Clean Up, Pork czy płynnie ewoluującą od acid jazzu do nowego brzmienia - Dorado. Ta abstrakcyjna odmiana hip-hopu była prawie w 100% zdominowana przez Anglików, z dwoma istotnymi wyjątkami w osobach Amerykanina DJ Shadowa i Japończyka DJ Krusha. Obydwaj z resztą szybko zostali odkryci przez Lavelle'a i związali się z Mo' Wax. Poza tym trip-hop w swojej wczesnej, głównie instrumentalnej formie nie zyskał większego uznania za Oceanem. Dopiero jego lżejsza, właściwie oczyszczona z hip-hopu odmiana - o czym za chwilę - zyskała sobie, dość niespodziewanie, uznanie wśród Amerykanów (wytwórnie Ubiquity, Quango, czy znamienne przyjęcie Olive do grona wykonawców nagrywających dla należącego do Madonny Maverick).

Bristolski spleen

O ile w Londynie trip-hop rozwijał się jako specyficzna kontynuacja acid jazzu i zdobył sobie wierne, choć względnie skromne grono miłośników (największym komercyjnym sukcesem cieszył się projekt UNKLE tworzony przez wykonawców związanych z Mo' Wax), o tyle znacznie szerszą popularność zyskała sobie grupa wykonawców z Bristolu, ukuto nawet oddzielną kategorię - "Bristol sound". Wprawdzie trudno i w tym przypadku mówić o konkretnej scenie, a produkcje jedynej stricte trip-hopowej wytwórni - Cup of Tea (Statik Sound System, Spaceways, Monk&Canatella, Purple Penguin), nie wypłynęły poza muzyczny underground, jednak tamtejsze środowisko muzyczne było na tyle niewielkie, iż poszczególni twórcy niewątpliwie oddziaływali wzajemnie na siebie. Wszystko zaczęło się od Massive Attack, na ich pierwszym albumie pojawił się Tricky, a w produkcji "Blue Lines" brał udział Geoff Barrow, późniejszy twórca Portishead. Każdy chyba zna dokonania tych artystów, udało im się stworzyć muzykę wykraczającą daleko poza klubowy światek, niełatwą, ale uniwersalną i dobrze oddającą lęki i neurozy przełomu wieków. Rola Bristolu jako źródła tej muzyki nie jest przy tym trudna do wyjaśnienia: brak londyńskiego zgiełku i życie na "wolnejszych obrotach", tradycje artystycznej bohemy, wreszcie duże skupisko czarnej społeczności, otwartej na hip-hop i dub.

Kiedy w 1993 roku produkcje Mo' Wax i podobnych firm zaczęły zataczać coraz szersze kręgi, przyjęła się nazwa trip-hop, spopularyzowana przez jednego z dziennikarzy Mixmaga. Termin pasował świetnie, choć sami artyści nie byli nim zachwyceni. Zarówno "trip-hopowcy", zdegustowani próbami kategoryzacji ich muzyki, jak i... Chemical Brothers, którym ta nazwa bardziej przypadła do gustu, niż "wynaleziony" później przez dziennikarzy big beat.

Trip-pop

Nagła popularność stylu przyciągnęła do niego nową grupę wykonawców (czy raczej zostali oni zaliczeni do niego przez media), stopniowo coraz bardziej nadających trip-hopowi charakter postmodernistycznych piosenek (np. Morcheeba, Lamb, Sneaker Pimps, Hooverphonic, Mono, Olive czy Puracane). Większość z nich to duety - wokalistka wspierana przez pracującego w domowym studiu producenta. Ich nagrania zaczęły gościć na popowych listach przebojów, a hip-hopowe korzenie ustępowały miejsca wpływom drum'n'bassu, electro, techno czy nawet... bluesa. W drugiej połowie lat 90. nastąpił właściwie rozdział na pierwotny trip-hop, nazywany po prostu abstrakcyjnym hip-hopem (czy illbientem w przypadku nowojorskich artystów, takich jak DJ Spooky), a jego wygładzoną, bardziej przystępną wersję. Wprawdzie nadal ambitną i często ponurą, jednak już nie tak przejmującą i "chorą", jak choćby produkcje Tricky'ego. Od tego momentu trip-hop był już jednoznacznie kojarzony z nastrojowymi piosenkami, których twórcy czerpali muzyczne inspiracje zarówno z popu lat 60., funku, jak i współczesnych gatunków tanecznych. Dobrym przykładem tej transformacji jest choćby Morcheeba, której kolejne albumy coraz bardziej oddalały się od leniwych, jakby zamglonych klimatów w stronę ciepłego... trip-popu.

Kiedy wreszcie trip-hop stał się synonimem wszelkich odmian nowoczesnego, inteligentnego popu, a do wspólnego worka zaczęto wrzucać wszystkich począwszy od Massive Attack, a skończywszy na Air, Bjork, Moloko i Stereolab, granice nurtu rozmyły się zupełnie, a jego pierwotna nazwa była stosowana już coraz rzadziej. Pionierów gatunku i podobnie podchodzących do muzycznego tworzywa artystów zaczęto zaliczać do - jeszcze bardziej pojemnej przegródki - downtempo, a komercyjną odmianę trip-hopu pochłonął na dobre muzyczny showbiznes.

Marcin Bogacz


Warto sprawdzić:

Depth Charge - Nine Deadly Venoms
DJ Food - Recipe for Disaster
DJ Krush - Strictly Turntablized
DJ Shadow - Endtroducing
DJ Vadim - USSR Repertoire
Fila Brazillia - Brazilification
Lamb - Lamb
Massive Attack - Blue Lines
Morcheeba - Who Can You Trust?
Nightmares on Wax - Smokers Delight
Portishead - Dummy
Tricky - Maxinquaye
UNKLE - Psyencefiction
Różni wykonawcy - Headz (Mo'Wax)
Różni wykonawcy - Ninja Cuts 2: Flexistentialism
Różni wykonawcy - Cup Of Tea Records: Another Compilation

Copyright Clubber / bogacz.pl