Na ratunek techno

"Nowa muzyka jest tylko w małym stopniu słyszalnym rezultatem przemyśleń i emocji współczesnych kompozytorów (...); jest ona raczej, nawet dla tych, którzy ją tworzą, dziwna, nowa, nieznana... Jej odkrywanie ma charakter ciągły, to nieprzewidywalny proces w którym nieznane wychodzi na światło dzienne dzięki kilku kreatywnym osobom, mającym szósty zmysł pozwalający im przewidzieć, gdzie i w jaki sposób to nieznane może być doświadczane. Ich zadanie polega właściwie nie na tworzeniu czegoś nowego, ale na umożliwianiu mu zaistnienia"

(Karlheinz Stockhausen "Elektronische Musik und Automatik", 1965)

Pionier muzyki elektronicznej wypowiedział te słowa siedem lat przed urodzeniem się bohatera niniejszego tekstu. Ale nie uległy one przeterminowaniu, przeciwnie, dzięki połączeniu w ramach progresywnego techno "poszukiwania nieznanego" z tradycyjnym, tanecznym charakterem muzyki, to, co w latach 60. było zadaniem kilku osób, mających odpowiednią wiedzę i dostęp do dźwiękowych laboratoriów, teraz przybrało o wiele szerszy charakter. Do elity twórczych spadkobierców stylu z Detroit, których priorytetem stało się takie właśnie odkrywanie muzyki, a nie bardziej przyziemne wartości, należy Cristian Vogel.

Początki

Muzyką zainteresował się jako nastolatek, grając w lokalnych kapelach punkowych. Równocześnie młody Vogel zaczął odkrywać świat komputerów. Najpierw zdobył Oric-1, urządzenie będące - przynajmniej w Anglii - konkurencją dla ZX Spectrum, później Amigę. W 1990 przyłączył się do kolektywu Cabbage Head, w którym wyprodukował kilka kaset zawierających jego pierwsze eksperymenty z elektronicznymi dźwiękami. W Główce Kapusty poznał też Si Begga, przyjaciela z którym współpracuje do dziś (m.in. wspólnie założyli wytwórnię Mosquito).

Studia i studio

W 1992 roku przeprowadził się do Brighton, gdzie podjął naukę na uniwersytecie Sussex. Uczelnia ta zamiast tradycyjnych wydziałów oferuje studentom interdyscyplinarne kierunki. Vogel, który pierwotnie chciał studiować Sztuczną Inteligencję, zdecydował się jednak na muzykę, wybierając jako odpowiednik specjalizacji - muzykę XX wieku. Wybór dość niezwykły, zwłaszcza że na sąsiednim Brighton University można studiować m.in. takie specjalności jak "Elektronika z inżynierią dźwięku", "Produkcja muzyki" lub "Muzyka cyfrowa". Ale te umiejętności można zdobyć bez akademickiego dyplomu, a znajomość dokonań pionierów muzycznej elektroniki pozwala uniknąć wywarzania otwartych już drzwi.

Od kandydatów na kierunek wybrany ostatecznie przez Vogla wymagano podstawowej znajomości teorii muzyki i umiejętności gry na instrumencie, czym młodzieniec nie mógł się wykazać (hardcore punk nie był brany pod uwagę). Jednak podczas rozmów kwalifikacyjnych był on w stanie przekonać profesorów, że mimo wszystko jest właściwym kandydatem. Uczelnia dała mu możliwość dostępu do studia nagraniowego wyposażonego we wszystkie niezbędne narzędzia - od syntezatorów i samplerów po komputerowe programy do edycji dźwięku. Miał również okazję zapoznać się z teoriami i pracami autorów muzyki współczesnej. W ten sposób stał się później jednym z nielicznych twórców techno, który wiedział, czy to co robi rzeczywiście wnosi coś nowego. Stockhausen potrafił na przykład komentować dokonania techno-eksperymentatorów w niezbyt skromny sposób: "Plastikman (...) pomocne byłoby dla niego wysłuchanie "Cycle", mojego utworu na perkusję, miałby problemy z jego zrozumieniem, ale byłaby to dla niego okazja poznania wolnych od metrum i powtarzalności rytmów", albo "Richard James, sądzę, że bardzo pomogłoby mu, gdyby posłuchał mojego utworu "Song Of The Youth", lub też - "Scanner (...) powinien posłuchać moich "Hymnów", nauczyłby się sztuki transformacji" (The Wire)

Wkrótce po rozpoczęciu nauki Vogel zaczął wykorzystywać uczelniane studio, a efekty tego zwróciły na niego uwagę nie tyle profesorów, co Luke Slatera, a potem Dave'a Clarke'a. Wspólnie z tym drugim nagrał dla jego wytwórni Magnetic North pierwszą swoją EP-kę "Infra". Potem pojawiły się single wydawane przez Ferox i Berlin Russa Gabriela i przełomowy w jego karierze, pierwszy, który ukazał się nakładem niemieckiej firmy "Intersync" (Force Inc.). Koniec studiów zbiegł się z opublikowaniem przez Vogla jego pierwszego longplaya "Beginning to Understand" (Mille Plateaux), założeniem wspomnianego już Mosquito oraz zorganizowaniem wspólnie z przyjaciółmi z Brighton imprezy techno - The Box (później przekształcona w Defunkt).

Brighton - Berlin

Rok później stał się pierwszym wykonawcą z Wysp, którego płytę - "Absolute Time", wydał Tresor. Wtedy też wyposażył swoje pierwsze własne studio z prawdziwego zdarzenia, w którym nagrał następną płytę dla berlińskiej wytwórni - "Bodymapping". Potem przyszły sesje na potrzeby audycji Johna Peela, kolejny album - "Specyfic Momentific" (Mille Plateaux), zorganizowanie No Future, kolektywu reprezentującego interesy artystów związanych z C.V. (m.in. Neil Landstrumm, Tobias Schmidt, Justin Berkovi) i występy na całym świecie. W 1997 roku nie zwolnił narzuconego sobie tempa, grając w klubach, nagrywając kolejne EP-ki, będąc współtwórcą projektu Trash i nagrywając piąty już solowy album - "All Music Has Come to an End" (Tresor). Potem współpraca z Jamie Lidellem, która zaowocowała projektem Super_Collider i nowatorsko potraktowanym funkiem. Pierwszy i jak do tej pory jedyny album S_C wydała oficyna Loaded, pododdział Skint, należącego do innego oryginała z Brighton, Normana Cooka. Chciało by się rzec - All Music Has Come to an End...

W międzyczasie pojawił się solowy album "Busca Invisibles" (Tresor), No Future na chwilę zniknęło, powracając jako... Erutufon, a artysta występował, nagrywał i - dosadnie mówiąc - pchał techno do przodu, wbrew swojemu zniechęceniu wynikającemu z coraz mniejszej ilości nowatorskich wydawnictw.

Ratunek 137

W ten sposób (ignorując z konieczności wiele projektów i wydawnictw C.V.) docieramy do najnowszego albumu "Rescate 137", tym razem wydanego przez brytyjski NovaMute. Trochę zaskakująca zmiana wytwórni wynikała po prostu z chęci dotarcia także do brytyjskiej publiczności. Importowane, niemieckie wydawnictwa są bowiem droższe, a NovaMute dysponuje potencjałem dystrybucyjnym, którego brak Mosquito.

"Rescate 137" Vogel w całości nagrał i wyprodukował w swoim domowym studiu w Brighton, jedynie z niewielkim udziałem Jamesa Stevensona, ex-gitarzysty Gene Loves Jezebel, tu w roli basisty i wokalisty. Szczegóły techniczne powstawania płyty i użyty sprzęt są zazdrośnie ukrywane przez muzyka, który najwyraźniej chce uniknąć kopiowania swoich pomysłów. Pytany o instrumentarium odpowiada wymijająco, wymieniając obok zupełnie niezrozumiałych pojęć, "częściowo chaotyczne systemy multimoduluarne" i "napędzane beatem zbitki liszajów"... Jednak swoje narzędzia zabiera w trasy, gdzie to i owo można podpatrzeć.

Ulubionym instrumentem Vogla stała się ostatnio Clavia Nord Modular. Juz jego poprzednik, Nord Lead, zwrócił uwagę muzyka, który kupił go niedługo po rynkowym debiucie tego syntezatora. Podobnie było z Nord Modular, który teraz stanowi jego podstawowy oręż twórczy i bywa wykorzystywany nawet podczas setów didżejskich. Vogel, jak większość twórców techno przedkłada syntezę dźwięku nad sampling (generowanie nowych brzmień zamiast przetwarzania istniejących). Przy tym keyboard Clavii jest jednym z najpotężniej wyposażonych instrumentów tego typu, oferującym możliwości wcześniej dostępne przy użyciu dużych systemów modularnych. W jego przypadku architekturę syntezy tworzy się na komputerze przy pomocy programowego edytora, łącząc i modyfikując poszczególne moduły (jest ich ponad sto). Jednak w odróżnieniu od stricte komputerowych narzędzi, takich jak Reaktor, dźwięk generowany jest już sprzętowo, a przy okazji można go modyfikować w czasie rzeczywistym za pomocą sporej liczby potencjometrów znajdujących się na panelu instrumentu. Nord Modular łączy więc najważniejsze zalety hard- i software'u, pozwalając na "eksplorację nieznanego"...

Kreatywność, pełną kontrolę nad tworzonymi dźwiękami i mobilność oferują też instrumenty Korga serii Electribe, z których równie chętnie korzysta w studiu, jak i podczas występów. Te niewielkie urządzenia przypominające inną popularną serię - MC Rolanda, wykorzystują syntezę zaadaptowaną ze znacznie bardziej zaawansowanych syntezatorów Korga - Prophecy i Z1, zaś automat perkusyjny Electribe R pozwala na modyfikowanie brzmień i sekwencji w szerszym zakresie niż inne "beatboxy". Wszystkie zaś posiadają to, co "techno-poszukiwacze" lubią najbardziej - liczne gałki do zmiany parametrów dźwięku na żywo.

Praca nad płytą zajęła mu ponad rok. Sam proces nagrywania trwał trzy miesiące - dzień po dniu i większość nocy. Wynikło to zarówno z faktu, że Vogel wielką wagę przykłada nawet do najmniejszych szczegółów, jak też z tego, iż - jak twierdzi - coraz trudniej jest być oryginalnym. Wiele jego produkcji nigdy nie pojawia się na płytach, ponieważ kasuje wszystko, co wydaje mu się wtórne. "Rescate 137" miało też potwierdzić jego pozycję doświadczonego producenta, by zainteresować innych muzyków powierzeniem mu ich nagrań do produkcji. Łącząc to z często powtarzanymi przez (28 letniego) artystę uwagami, że zaczyna się starzeć, można dojść do wniosku, że jego potencjał twórczy wyczerpuje się. Jednak "Rescate 137" dalekie jest od wtórności, a podobieństwa do "typowego techno" są tu znikome. Płyta została w pewnym stopniu zainspirowana pierwszą od czasów dzieciństwa podróżą do jego ojczyzny, Chile, z której rodzice C.V. wyemigrowali, gdy miał dwa lata. Świadczy o tym latynoska rytmika pojawiająca się w "Whipaspank", "Esquina del Sol" i "La Isla Piscola" czy też okładka nawiązująca do chilijskiej plaży znanej z gwałtownych przypływów - tytułowe "Rescate 137" oznacza numer, pod który należy dzwonić w razie niebezpieczeństwa (rescate to jęz. hiszpańskim ratunek).

Płyty Vogla funkcjonują jako większe całości, choć trudno doszukać się na nich jakiegoś wyraźnego motywu przewodniego. Nowy album jest jakby kolekcją snów, czy niezbyt wyraźnych wspomnień, przełożonych na dźwięki. Jego różnorodność można też traktować jako próbę oddania "kulturowej dezorientacji", do której przyznaje się muzyk nie identyfikujący się do końca ani jako Chilijczyk, ani Anglik (w dodatku posiadający... niemiecki paszport). A o tym, że trudno o bardziej dosłowne opisanie zawartości "Rescate 137" mogą świadczyć komentarze, którymi opatrzył każde ze znajdujących się na albumie nagrań. Dla przykładu:

"Whipaspank" - Dawno temu zwykliśmy brać udział w nocnych zabawach, gdzie muzyka nigdy nie ustawała, a tańce były piekielnie ekscytujące. Tak to właśnie brzmiało, kiedy jakaś para roziskrzała nasze umysły. Poruszaliśmy się w podrygach, stawaliśmy na usłanym piorunami gruncie, pijąc aż do momentu, kiedy sama plaża była pijana...

"Wind from Nowhere" - Ten dźwiękowy antyk opisuje struktury, które odczuwamy gdy nagle zapada zmrok, gorący wiatr, charakterystyczny dla wschodu, niezmiennie huczy po bocznych ulicach, gdzie autostytutki śpiewają za swoimi napalonymi klientami.

"Burst Head" - (...) Rozklekotana kaseta, znajoma linia basu, pusta torebka po chipsach. Kto by pomyślał, że nieznany kosmos alkoholo-pochodnych anomalii istnieje pomiędzy nimi?

"Rescate Freeform Giggles" - I znowu ćwiczenie, czy też raczej portret. Jego brzmienie idzie za częściowo chaotycznymi modulacjami, wywołując wspomnienia zabawy która minęła. (...)

Te cytaty traktowane w oderwaniu od muzyki mogłyby wskazywać, że artysta raczej nadużywa alkoholu, zamiast kreować coś nowatorskiego. Poza tym pojawiają się wątpliwości, czy muzyka grywana w klubach, nie pozbawiona tanecznego charakteru, może być traktowana jako forma sztuki. Sam Vogel jest zgodny z jedną z teorii Jeana Baudrillarda, według której sztuka w końcu 20. stulecia powinna przestać istnieć w swoich znanych i rozpoznawalnych postaciach, a pod wpływem cyfrowych mediów powinny powstawać jej nowe, bardziej egalitarne formy. A stwierdzając wprost, dzielenie muzyki na poważną i rozrywkową w obliczu takich wydawnictw jak "Rescate 137" chyba przestaje mieć sens.

Marcin Bogacz

Copyright bogacz.pl