W kuchni pana Cooka

Skoro opadły już emocje związane z wydanym w ubiegłym roku albumem Fatboy Slima "You've Come A Long Way, Baby", warto przyjrzeć się metodom pracy jego twórcy. Okazuje się bowiem, że big beat "od kuchni" również jest zabawny...

Norman Cook przeszedł długą drogę, zanim zyskał status gwiazdy (zarówno jako muzyk, jak i DJ) i poważanie prawie całego przemysłu muzycznego. Po odejściu z Housemartins, gdzie zadowalał się rolą basisty, zaczęła się jego kariera na polu muzyki tanecznej. Ma na koncie liczne płyty, zarówno solowe, jak i będące efektem kolejnych kolaboracji: Beats International, The Mighty Dub Katz, Pizzaman, The Feelgood Factor, Freakpower, Norman Cook Presents Wildski, Fried Funk Food i wreszcie Fatboy Slim. Jednak w ciągu ponad dziesięciu lat nieustannych "parkietowych podbojów" jego metody pracy nie zmieniły się zbytnio.

Konserwa(tysta) Fatboy

Od samego początku jego podstawowym narzędziem pracy był sampler. Zaczynał od Rolanda S-10, który pozwalał "zapętlać różne rzeczy i podprowadzać cudze bity". Norman szybko odkrył, że jeżeli producent jakiegoś nagrania był na tyle "uprzejmy", że pozostawił fragment samej linii basu, to wystarczyło po prostu "zdjąć" ją przy pomocy samplera i użyć we własnym kawałku. Zanim jeszcze na rynku pojawiły się pierwsze płyty z gotowymi próbkami, a sampling stał się powszechnie stosowaną metodą, płyty Beat International powstawały głównie przy użyciu metody "wytnij i wklej". Z czasem Norman zakupił bardziej zaawansowane urządzenie, niż model Rolanda - Akai S950 i nauczył się obrabiać "pożyczane" fragmenty cudzych nagrań przy jego pomocy. Jednak, choć możliwości kolejnych generacji samplerów daleko przekroczyły pętlenie próbek i ich mapowanie na klawiaturze, Cook zatrzymał się na etapie S950 i nie ma zamiaru "przesiadać się" na - powiedzmy - Akai S3000. Oczywiście nie ze względów finansowych, bo stać go na całą baterię S6000. Po prostu nie ma czasu, czy jak sam twierdzi - jest zbyt leniwy, na uczenie się obsługi coraz bardziej skomplikowanych instrumentów. Gdy w jego wysłużonym do cna Akai zepsuły się wszystkie przyciski sterujące urządzeniem, zakupił drugie S950. Starego nie wyrzucił, używa go jako dodatkowej pamięci, gdy nowy egzemplarz jest już pełny (o co nie trudno bo instrument daje do dyspozycji tylko 38 sekund!), a poza tym jak twierdzi: "nie miałem serca się go pozbyć - za bardzo go kocham"...

Pan Cook unika technologicznych nowinek i pozostałe narzędzia, z których korzysta również nie prezentują się imponująco. Nienawidzi twardych dysków, cyfrowych mikserów i podobnych zabawek, w 1988 roku stwierdził nawet, że nie ufa komputerom i nigdy żadnego nie kupi. Jego "nadworny" inżynier dźwięku - Simon Thornton ciągle mu to wypominał i w końcu za jego namową Norman kupił Atari 1040ST i programowy sekwencer - "Creator 2.1". Tego zestawu używa do dzisiaj i nie ma zamiaru go zmieniać: "Muszę kupić kilka zapasowych Atari, bo jeżeli mój się rozleci, to będę miał przerąbane"... Z pozostałymi instrumentami sprawy mają się równie zabawnie. Norman używa "przedpotopowego" Mooga Prodigy, bo "ma tylko kilka pokręteł, więc wiem do czego każde z nich służy". Z kolei syntezatora Studio Electronics SE-1 ("klon" MiniMooga) nadal nie potrafi programować i jeżeli uzyska przy jego pomocy ciekawe brzmienie, to tylko przez przypadek. Do tego twierdzi, że jeżeli uda mu się zapisać je w pamięci instrumentu, to raczej nie będzie w stanie później go odtworzyć. Ze studyjnymi efektami jest tak samo. Ulubiony, czyli kompresor DBX 163 ma tylko jeden potencjometr - opatrzony etykietą "więcej", Norman nie miał więc kłopotów z nauczeniem się jego obsługi.

"You've Come A Long Way, Baby", podobnie jak poprzednie płyty Fatboy Slima powstały w jego domowym studiu "House Of Love" z pomocą jedynie wspomnianego już inżyniera - S. Thorntona. Wprawdzie Norman posiada w nim rozsądną ilość sprzętu (m. in. 24-kanałowy mikser Mackie), to jak na artystę tej klasy całość prezentuje się dość skromnie. Przy tym NC nie ma wiele do powiedzenia na temat swoich narzędzi. Zdobył się jedynie na komentarz dotyczący kolumn głośnikowych Aurotune (monitorów NS10s Yamahy prawie nie używa), który ograniczał się do stwierdzenia, że jego kot zwykł oddawać na nie mocz, no i Norman musi je szorować...

Tak naprawdę oprócz samplera Akai jedynym instrumentem, który wręcz uwielbia Król Big Beatu jest Roland TB-303. W czasach gdy acid to już praktycznie historia, Fatboy Slim uważa, że mógłby cały dzień spędzić sam na sam z "303-ką". Jego ulubiony instrument trochę więcej niż cztery pokrętła, jednak jakoś sobie z nimi radzi. Do tego Roland Cooka posiada "duszę", która objawia się tym, że każdego dnia brzmi inaczej. Na ostatnim albumie srebrne pudełko można usłyszeć choćby w "Acid 8000", "Soul Surfing" i "Kalifornia", które sprawiają, że miłość Fatboya staje się zaraźliwa. Zresztą chyba najnowocześniejszy syntezator w jego (niewielkiej) kolekcji - Clavię Nord, kupił tylko dlatego, że "fajnie imituje brzmienia "303-ki". Ten człowiek jest po prostu rozbrajający!

Fatboy sam-pluje...

Wróćmy jednak do samplingu, jako podstawowego narzędzia pracy Normana. Najważniejsze jest tu jednak nie samo urządzenie, a źródła próbek. I jak łatwo się domyśleć, nie są to gotowe płyty CD z samplami. Tych artysta nigdy nie używa, choć sam ma na koncie taki krążek - "Skip To My Loops". Twierdzi zresztą, ze wyprodukował go tylko dla pieniędzy, których potrzebował w trakcie rozwodu ze swoją poprzednią żoną: "rozdałem wtedy próbki, które zbierałem przez trzy lata". Norman sampluje z analogowych płyt, które zdobywa na wyprzedażach i w sklepach z używanymi analogami, przeciętnie nie płacąc więcej niż funt za sztukę. Kto widział okładkę "You've Come...", wie że nazbierał ich dużo. W sumie ma ich ponad osiem tysięcy! Po każdych zakupach przesłuchuje swoje nowe nabytki, zaznaczając wybrane fragmenty, przeznaczone do samplingu, a gotowe próbki pieczołowicie kataloguje wg tempa i rodzaju. Inaczej nie byłby w stanie opanować swojego olbrzymiego archiwum. Czym kieruje się przy kupowaniu płyt, skoro nie ma możliwości przesłuchania ich na miejscu?

Po pierwsze: żadnych znanych nazwisk, czyli wykonawcy już zapomniani, albo jeszcze lepiej tacy, o których nikt nigdy nie słyszał;

Po drugie: rok wydania - preferuje płyty z lat 1968-75;

Po trzecie: fryzury - artyści na okładce muszą mieć długie włosy (także afro). A jeśli dodatkowo jest to zespół w którym są zarówno (dziwacznie poubierani) biali, jak i czarni - Norman kupuje bez dalszego zastanawiania się.

Pętelki, świderki... makaron?

Trzeba zaznaczyć (jednak chyba tylko dla tych, którzy nie słuchali uważnie numerów Fatboy Slima), że jego siła nie leży jedynie w wynajdywaniu odpowiednich próbek i umiejętnym ich zapętlaniu. Przeważnie przed wykorzystaniem danego fragmentu, jest on dokładnie "szatkowany" i ponownie składany - oczywiście bez pomocy narzędzi typy "ReCycle!". Ręczna robota i zegarmistrzowska precyzja. Swego czasu Freddy Fresh przysłał Normanowi płytę ze swoim materiałem, który poprzedził odpowiednią "przemową". Powiedział tam m. in. takie zdanie: "If I could have a Fatboy Slim remix I'd be fucking in heaven" (przetłumaczcie sobie sami). Pan Cook podzielił rzeczoną wypowiedź na poszczególne sylaby, które ponownie "skleił" i tak powstało nagranie "Fucking In Heaven". Gdy puścił później gotowy numer Freddie'emu, ten stwierdził: "Wspaniałe. A kto tam śpiewał?"...

Znamy już większość składników do zrobienia potrawy a la Fatboy. Pozostaje jeszcze jeden istotny element, a mianowicie rytm. Tutaj sprawy mają się tak, ze Norman używa w każdym nagraniu dwóch (czasami trzech) różnych pętli rytmicznych (trzymając się oryginalnej terminologii - "breakbeatów") nałożonych na siebie. W pierwszej bardziej uwydatnione są niskie częstotliwości i stanowi ona "bazę" rytmu, druga zaś funkcjonuje w górnych rejestrach, nadając całości przejrzystość i ostrość. Bywa też, że "górna" część rytmu to po prostu hi-hat Rolanda TR-909. Nie ma tam jednak nigdy żadnych czarów, w stylu nałożonych na siebie pięciu różnych werbli. Co ciekawe, Fatboy otwarcie opowiada o technikach, które stosuje (zwłaszcza, że nie jest tego wiele), niczego nie ukrywając. Korzystają z tego liczni naśladowcy, co skutkuje jedynie w ten sposób, że prawdomówny Norman po prostu rezygnuje ze stosowania elementów, które stają się powszechnie nadużywane. Tak było choćby z wplataniem w big beatowe numery motywów pochodzących ze ska.

Na koniec przyprawy, czyli efekty. Tu także nie ma zbytnich ekstrawagancji. Czasami partie wokalne (zwłaszcza w wykonaniu samego Normana) są traktowane vocoderem ("Kalifornia"). No i oczywiście podstawowy w big beacie przester ("Build It Up - Tear It Down", "Soul Surfing"). NC używa gitarowego efektu Meatball firmy Lovetone "wyostrzając" nim świdrujące sekwencje TB-303 i loopy perkusji. Nie korzysta jednak z bardziej zaawansowanych technik lo-fi, z których znani są choćby jego "siostrzeńcy" - Chemical Brothers. Norman stwierdził kiedyś nawet z podziwem: "Chemiczni mówili, że puszczają różne rzeczy przez gitarowe wzmacniacze i nagrywają to poprzez mikrofony. Poważna sprawa. Samo ustawienie sprzętu musi zająć dobry kwadrans"...

Czasami trzeba słono zapłacić

I ostatnia sprawa. Czy wiecie dlaczego nasz grubasek (Fatboy) jest taki szczupły (Slim)? Otóż działa w myśl przysłowia "kradzione nie tuczy". Chodzi o fakt wykorzystania cudzych sampli bez zgody ich autorów. Gdy jednak Norman Cook stał się sławny, trzeba było zacząć płacić. Tak było choćby w przypadku The Clash i "Dub Be Good To Me" Beats International, czy The Who i "Going Out Of My Head" Fatboya Slima. W końcu wytwórnie płytowe zaczęły żądać od niego "clearingu", czyli uzyskania zgody na użycie danej próbki przed opublikowaniem gotowego nagrania. To też nie bywa proste, bo niektórzy domagają się 50% wpływów, a bywało, że w niektórych kawałkach cudzych sampli było tyle, że w sumie wytwórnia musiałaby płacić... 300% uzyskanych dochodów. Za wykorzystaną w "Right Here, Right Now" partię smyczków jej twórca - Joe Walsh zażądał całości pieniędzy pochodzących z publikacji nagrania. Norman po zawziętych negocjacjach dał za wygraną (płyta za którą na wyprzedaży zapłacił 20 pensów ostatecznie kosztowała go 30 tysięcy funtów), uznał że stary rock'n'rollowiec potrzebuje pieniędzy bardziej od niego. Sporo kosztowała go też partia rappera Lorda "Funk Soul Brother" Finesse'a w "Rockafeller Skank". A jednak mimo tych przykrych doświadczeń Norman nadal "pożycza" fragmenty cudzych nagrań i trudno powiedzieć, że robi to po cichu... Autora partii gitary, która znalazła się w "Build It Up - Tear It Down", Norman wcale o tym fakcie nie poinformował i jak dotąd nikt się po nią nie upomniał. Zatem jeśli to numer waszego stryja, możecie być bogaci. Ja już jestem (ma się to nazwisko), więc kablował nie będę. OK, żartuję, nie wiem komu Fatboy podprowadził próbkę. Zresztą to nieistotne, podobnie jak techniczny konserwatyzm Normana i tanie chwyty, jakie stosuje. Nikt nie robi tego lepiej od niego.

Z książki kucharskiej Normana Cooka: "Przepis na sukces"

"Pracujcie w domu, z najbardziej podstawowym sprzętem, na którym można poeksperymentować. To jedyny sposób na zrobienie interesującej muzyki - trzeba rozbić sporo jaj zanim uda się zrobić omlet. Nie potrzeba najnowszego sprzętu. Ja sam używam Akai S950, szkoda było czasu na naukę obsługi czegokolwiek innego, ten sampler robi wszystko, co potrzebuję. Wystarczy najprostszy sprzęt i wiedza, co można przy jego pomocy uzyskać. Moja filozofia to robić tak dużo, jak tylko jest to możliwe. Żeby uzyskać jeden dobry numer, muszę zrobić dziewięć kiepskich. Cała sprawa leży zatem w ilości, a nie w jakości".

Marcin Bogacz

Instrumenty, automaty, moduły:

Akai S950
Bontempi 104
Clavia Nord Rack
E-mu Vintage Keys
MidiMoog
Moog Prodigy
Oberheim Matrix 1000
Roland Juno-106
Roland SH-2000
Roland TB-303
Roland TR-909
Studio Electronics SE-1

Efekty:

Alesis MidiVerb II (multi F/X)
Alesis 3630 (kompresor)
Analogue Solutions FB3 (filtr)
DBX 163 (kompresor)
EMS Vocoder
Lexicon Alex (multi F/X)
Lovetone Meatball (gitarowy "box")
Peavey Spectrum Analog Filter
Phonic PCL32000 (kompresor)
Roland SDE-2000 (delay)
Roland RE-201 Space Echo
TL Audio (kompresor)
Yamaha SPX90 (multi F/X)

Inne:

Alesis ADAT
Atari 1040ST + Unitor syncbox + "Creator 2.1"
Aurotone (monitory)
Mackie 24-8
Tascam DA-20
Technics SL1200 + mikser SoundLAB MRT60
Yamaha NS10s

Cytaty pochodzą z DJ Times, Future Music i The Mix.

Copyright bogacz.pl