Juno bez Juno

Komu zadać pytanie - "Jak się robi psychedelic"? Możliwości jest wiele, ale ja wybrałem Juno Reactor. Nie tylko są jednymi z najlepszych twórców trance, ale też mają bardzo techniczną nazwę...

Jednak Juno Reactor także w tej dziedzinie sprawiają niespodzianki. Ich nazwa nie jest połączeniem znanej serii syntezatorów Rolanda z chyba najbardziej zaawansowanym instrumentem w postaci programu komputerowego. Nazwa "Reaktor" nie mogła być inspiracją dla Mike'a Maguire'a i Bena Watkinsa, bowiem założyli swoją formację znacznie wcześniej niż powstał soft-synth Native Instruments. Jednak Roland Juno 106 wydawał się pasować do brytyjskiej formacji. Błąd! Jedynym Rolandem, który posiadają jest MC202... Źródłem nazwy zespołu była rzeźba, czy raczej betonowa konstrukcja autorstwa dziewczyny Bena, zatytułowana właśnie "Juno Reactor". Pierwszy album JR, "Luciana" (Inter Modo/Big Life), był czymś w rodzaju soundtracku zrealizowanego na potrzeby tej instalacji, zaś Juno Luciana jest grecką boginią niebiańskiego światła... W tamtych czasach muzyka była dla nich tylko dodatkiem do tworzonych instalacji i choć potem uległo to zmianie, to ilustracyjny, "filmowy" charakter ich późniejszych wydawnictw jest oczywisty.

Sekwencje na papierze

Skoro Juno nie mają Juno, warto sprawdzić, co robią z posiadanym Rolandem. MC-202 jest źródłem większości "kwaśnych" linii basu charakterystycznych dla produkcji grupy. Sposób programowania sekwencera urządzenia, odziedziczony po TB-303, przypadł Benowi do gustu. Do tego stopnia, iż często komponuje na "dwieściedwójce", po czym stworzoną sekwencję przenosi do komputerowego edytora, by użyć ją z brzmieniem innego syntezatora. Jednak MC-202 nie posiada portu MIDI, zatem transfer do komputera jest robiony "ręcznie". Ben zapisuje wygenerowana linię na papierze, po czym "wklepuje" ją do Cubase'a. "Mamy tu mnóstwo karteczek ściśle pokrytych drobnymi sekwencjami", śmieje się. Obecnie program firmy Steinberg działa w studiu Juno Reactor na Macu, ale jeszcze nie tak dawno grupa używała Atari (być może - podobnie jak w przypadku MC-202 grupa nadal korzysta z tego komputera, tylko chowa go przed dziennikarzami?). Zanim Cubase doczekał się wersji audio i był jedynie sekwencerem MIDI, muzycy musieli posiłkować się programem Avalon, pozwalającym na używanie jedynie monofonicznych próbek (stosowali go jeszcze za czasów "Beyond The Infinite"). Teraz ścieżki audio Cubase'a uzupełnia karta audio dedykowana do samplingu - Sample Cell (Digidesign) i samplery Emu (wcześniej korzystali tylko z Akai). Natomiast do obróbki próbek Ben i Mike używają obok samplerów także programu "Sound Designer": "Posługiwanie się graficzną reprezentacją sampli jest dużo bardziej kreatywne niż manipulowanie cyferkami, jak to ma miejsce w przypadku samplerów".

"Szpula" i "cyfra"

Oczywiście w studiu Juno Reactor nie mogło zabraknąć "rasowych" syntezatorów, z których wymienić można Korga Poly 8000 (ulubieniec Bena), Waldorf Microwave, czy klasyczy już instrument - Moog Rogue. Jednak największym "analogowym monstrum" w studiu grupy nie jest bynajmniej syntezator, ale szpulowy, 8-mio ścieżkowy magnetofon studyjny Tascam. I ponownie, jak w przypadku syntezatorów, samplerów i komputerów, także w dziedzinie zapisu dźwięku Juno Reactor łączą stare z nowym. Magnetofon Tascama uzupełnia bowiem sprzężony z komputerem cyfrowy ADAT. Jeśli zaś chodzi o procesory efektów, to grupa preferuje sprzęt firmy Eventide. Jedne z najdroższych, ale i najlepszych "F/X-ów" były bardzo intensywnie wykorzystywane podczas nagrywania ostatniego jak dotąd albumu Juno - "Bible of Dreams".

Okrągły dźwięk z okrągłych głośników

Jednak spośród całego sprzętu jakim posługuje się zespól, najciekawsze są bez wątpienia kolumny głośnikowe. Zamiast standardowych studyjnych monitorów o płaskiej charakterystyce panowie pracują na tzw. "Blue Room Monitors", skonstruowanych przez szefa wytwórni Blue Room Released - Simona Gahary'ego. Głośniki te dają mocne, pełne brzmienie z głębokim basem, co inżynierowie dźwięku uznają za dyskwalifikację w przypadku zastosowań studyjnych. Ale o tym, że "kosmiczne", okrągłe kolumny świetnie się sprawdziły (także jako znak firmowy Juno i Blue Room), świadczy brzmienie płyt grupy. Simon doszedł kiedyś do wniosku, że kolumny głośnikowe nie powinny być prostokątne, skoro dźwięk sam w sobie taki nie jest. Zaczął kupować głośniki firmy B&W i montować je w obudowach własnego pomysłu. Były one tak dobre, że szybko dogadał się z szefem B&W i firma ta zaczęła sama wytwarzać kuliste kolumny, a Simon uzyskał fundusze na założenie wytwórni płytowej. Na marginesie dodam, że B&W jest jednym z najlepszych producentów kolumn i głośników, a ich "Nautilusy" charakteryzujące się jeszcze bardziej futurystycznym kształtem, są obiektem westchnień audiofilów na całym świecie. Warto jeszcze stwierdzić, że powszechnie stosowane w studiach nagraniowych monitory NS10s Yamahy początkowo były sprzedawane jako, kolumny hi-fi, dopiero po jakimś czasie inżynierowie dźwięku przekonali się do nich ze względu na ich płaską charakterystykę. Kończąc tą przydługą dygresję wspomnę jeszcze, iż zarówno Nautilusów, jak i głośników "Blue Room" używa podczas pracy brytyjski mistrz masteringu - Chris Lewis.

Śpiewająca Traci

Inny charakterystyczny element brzmienia Juno Reactor to "żywe" bębny, dzięki którym muzyka grupy stała się jeszcze bardziej intensywna i dynamiczna. Kompletna perkusja w studiu zespołu grającego psychedelic jest kolejnym ewenementem, odróżniającym Juno od reszty "transerów", który sprawdza się także podczas koncertów. Jak twierdzi Ben, inspiracją były dla nich wczesne płyty DAF, w których praktycznie prawie cały podkład dźwiękowy składał się z syntetycznego basu i prostej, motorycznej perkusji. W muzyce grupy pojawiają się także inne "żywe" brzmienia, choćby wokale, kongi czy gitary. Ich autorami są nie tylko Ben i Mike, ale też liczni goście, jak np. współzałożyciel grupy - Stefan Holweck, czy też Johan Bley, Jens Waldenback, Natacha Atlas i Airto. Współpraca z muzykami spoza podstawowego składu Juno wprowadza czasami spore zamieszanie w przyjętym planie pracy, daje jednak twórcze efekty, wzbogacając ich nagrania o elementy rocka czy tradycyjną muzykę z różnych zakątków świata. Zapewne jednak największym wyzwaniem była dla Watkinsa i Maguire'a praca nad płytą Traci Lords. Panna Traci była najpierw modelką, ale nie wiodło się jej najlepiej, została więc gwiazdą porno. Wkrótce zakochała się w... techno, trance i Hi-NRG. Postanowiła zatem wydać własną płytę, do której muzykę zrobił nie kto inny, tylko Mike i Ben (album "100 Fires" z 1995 roku). Twierdzą, że bardzo łatwo pracowało im się z Traci - była zdyscyplinowana i podeszła do sprawy poważnie i z zaangażowaniem, choć śpiewanie zupełnie odbiegało od jej dotychczasowego zajęcia...

Słuchając "Bible of Dreams" czy "Beyond The Infinite" obcujemy z czymś odmiennym od przeciętnego "goa trance". Teraz już wiecie, że daleka od standardów muzyka wynika z równie niekonwencjonalnego podejścia jej twórców. Tak przynajmniej jest w przypadku Juno Reactor. Ciekawe, co nowego wymyślą, tworząc swój kolejny album?

Andrzej Dłużyński

Copyright bogacz.pl